Ten ścięty wysmarkał się w czerwoną chustkę, przez chwilę jeszcze postał, pomyślał i wyszedł. Następnie zdało dwu ochotników trzeciej kategorji. Wreszcie wybiła godzina Fendrykowa.
— Gdzie pan służy? — zwrócił się do niego inspektor.
— Przyjmuję korespondencję w tutejszym oddziale pocztowym — wyrecytował Fendrykow, stając na baczność i starając się ukryć przed wzrokiem obecnych drżenie rąk. Przesłużyłem 21 lat, panie inspektorze, a obecnie zażądano mojej ewidencji dla awansowania mnie na registratora kolegjalnego, dla czego też ośmielam się poddać egzaminowi na pierwszą rangę urzędniczą.
— Taak... Napisz pan dyktando.
Piwomiodow wstał, chrząknął i zaczął dyktować przeraźliwym basem, starając się „złapać“ delikwenta na wyrazach, których pisownia wywołać może pewne wątpliwości: „prolągata raty, któro pan Jan miał uiścić bez procętów“ i t. p. Pomimo wysiłków cwanego Piwomiodowa, dyktando udało się. Przyszły registrator kolegjalny zrobił niewiele błędów, choć kładł większy nacisk na kaligrafję, niż na ortografję. W słowie „niekompetentny“ wpakował „ą“ i „ę“, zamiast „lepiej“ napisał „lepi“, a słowami „owczy pęd“ wywołał uśmiech na twarzy inspektora, bo napisał „o wszy pęd“... Ale to przecież nie są grube błędy....
Strona:Anton Czechow - Partja winta.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.