Strona:Anton Czechow - Partja winta.djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.



Noc przed rozprawą sądową
(Opowiadanie podsądnego)

— Ooo, panocku, jakieś niescęście bendzie — powiedział furman, odwracając się do mnie i wskazując batem zająca, który przebiegał nam drogę.
Wiedziałem bez zająca, że przyszłość moja jest beznadziejna. Jechałem właśnie do s-skiego sądu okręgowego, w którym za dwużeństwo zasiąść miałem na ławie oskarżonych. Pogoda była okropna. Gdym w nocy dojechał do poczthalterji, miałem wygląd człowieka naprzód oblepionego śniegiem, następnie oblanego wodą, wreszcie wysmaganego szpicrutą — do tego stopnia zmarzłem, przemokłem i zbaraniałem długiem, monotonnem tłuczeniem się bryczki. W zajeździe powitał mnie gospodarz. Był to mężczyzna wysoki, w kalesonach w niebieskie paski, łysy, zaspany i z wąsami, które, zdawało się, wyrastały z nozdrzy i przeszkadzały mu wąchać.
A trzeba przyznać, że było tam co wąchać!