Strona:Antoni Abraham (1869-1923).djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

kazała na odbycie przedwyborczych wieców wykładać własne, ciężką pracą zarobione pieniądze, pozwalała mu nie myśleć o trawiącej go złośliwej chorobie, kazała dla Polski pracować do ostatniego tchu.
A ta miłość, na Skardze, którego znał i czytywał, wykształcona, była nietylko wielka, ale i szeroka. Kochał swój szczep, ale z myślą o całej Ojczyźnie. Nie uznawał t. zw. dzielnicowości, zwalczał ją stanowczo, żądał jednak sprawiedliwego i równego traktowania swych ziomków najbliższych z wszystkimi Polakami. Zwalczał też wszystkich szkodników społecznych i narodowych.
Z tych samych przyczyn nie czuł sympatji do ludu mojżeszowego, nie mogąc mu zapomnieć tego, iż zawsze popierał wrogich Polsce Niemców. Walczył całe życie z Niemcami, wrogami polskości, ale nie był szowinistą; więc po odzyskaniu wolności na Pomorzu, niepomny doznanych od nich krzywd i pohańbienia, kazał ich traktować sprawiedliwie i tak, jak tego wymagały prawo i zobowiązania. Do lojalnych Niemców odnosił się wspaniałomyślnie z niekłamaną życzliwością.
Był z przekonania demokratą, bo jakże inaczej, ale zwalczał wszelkiego rodzaju walkę klasową, dla prawdziwej inteligencji zaś był pełen uszanowania. Żałował tylko, że sam jest niewykształconym prostakiem.
Z miłością Ojczyzny związana była w nim ściśle wiara katolicka, wiara żywa, wyznawana nietyle ceremonjałem, ile uczynkami. „Pluskiew” kościelnych nie cierpiał.
Umysłowość jego, słabo w młodości wykształcona mimo wysławianych przez hakatystów dobrodziejstw kultury niemieckiej na Pomorzu, przecierała się i wyjaśniała w twardej szkole życia. W długoletniej pracy społecznej i narodowej wytworzył sobie jasne, jak na swój odcinek pracy, poglądy polityczne i społeczne. Znając braki swoje pod tym względem, nie był zarozumialcem. Skromnie przyznawał się nieraz do popełnionego błędu i natychmiast go naprawiał. Na wiecach, kierowanych przez umysły prawe, a inteligentne, nigdy się nie wysuwał. Przysłuchiwał się skromnie na uboczu, dopiero gdy zaszła potrzeba wyjaśnień, gdy słowa mówcy, zbyt uczone, nie trafiły do serc zebranych, zabierał głos i na swój wypróbowany sposób, mową ka-