Jeszcze jeden zbankrutowany szlachcic–literat. Niski, chudy, z dużą brodą, do niedawna jeszcze czarną. Ma już 68 lat i bardzo wielu ludzi nie wie o tem wcale, że głośny niegdyś autor „Kłopotów starego komendanta“ mieszka dotąd we Lwowie. Usunął się bowiem zupełnie w zacisze domowe i biura wydziału krajowego. Pochodzi z Pragi pod Warszawą, należy zatem do warszawskiej kolonii w tutejszym światku literackim, chociaż z górą od dwudziestu lat już mieszka we Lwowie. W młodości swojej siał, orał, konferował z arendarzem, jeździł na jarmarki, przeklinał niepogodę i służbę dworską, a w wolnych chwilach doświadczał erotycznych zdolności ludu wiejskiego, wśród którego jako dziedzic miał tradycyjne awanse. Gospodarstwo szło jednak pod psem i Wilczyński, nie mogąc wyjść na kartoflach, oddał się literaturze. Ogłosił słynne „Kłopoty starego komendanta“, natchnione świetnym szlacheckim humorem i ksią-