Strona:Antoni Chołoniewski - Nieśmiertelni - 1898.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.
Teofil Szumski.


Jeden z tych, których portret trzeba chwytać czemprędzej i przenosić na papier, bo nieubłagany czas, pozwoliwszy im na jedno mgnienie oka wypłynąć na nurtach życia, wali ich pod spód i roztacza nad nimi pieczęć zupełnego zapomnienia. Naturalnie nie ma tutaj mowy o żadnej krzywdzie. To tylko konieczny los szarego tłumu literackiego. Szumski kiedyś — gdy od belletrystyki znacznie mniej wymagano, niż dziś — miał okres, w którym bywał „czytany“. Było to dawno — dwadzieścia, trzydzieści lat temu. Wtedy pisał „Zmierzchy i świty“, „Na gruzach“ i inne rzeczy, w których tak zwana „zacna tendencya“ zastępowała z powodzeniem artyzm. W ostatnich czasach odezwał się z powieścią „Victoria!“ — ale został bez głośniejszego echa. Człowiek niezmiernie zacny — i dobry dziennikarz. Szczupły, żywego usposobienia, głowa o sympatycznym wyrazie.