Nie lubi się przedstawiać, gdyż w tytule naukowym, imieniu i nazwisku ma aż cztery r, a żadnego z nich nie wymawia. Stary kawaler, chudy, na cieniutkich nóżkach. Przekroczył grubo czterdziestkę i doczekał się pokaźnej łysiny. Na nosie złoty cwikier. Gadatliwy, rzutki i sprytny, jest kustoszem Bibljoteki Ossolińskich, oświeca lud jako prezes pogrążonego w odwiecznym letargu towarzystwa oświaty ludowej, pisuje czasem rozprawy historyczne w Kwartalniku, a co roku korzystając z wakacyj, wyprawia się na krańce Europy, skąd przywozi materyały do rozmaitych „wrażeń“ hotelowo-artystycznych. W wyborze kierunku podróży okazuje się zazwyczaj bardzo „krańcowym“, jak wskazują tytuły ogłoszonych dotąd książek, z których jedna tyczy się Hiszpanji, druga Skandynawji, a trzecia Grecyi. Ma się zresztą wcale nie źle. Szlachetny głód wrażeń zaspokaja widokami prawdziwych torreadorów oraz ziomków śp.