chy, zamyślony i niezwykle delikatny, teraz robił wrażenie bardzo zajętego, gdy z ołówkiem za uchem, biegał po składzie, klepał klientów po ramieniu i wołał do urzędników: »Przyjaciele«. Widocznie grał tu jakąś rolę, ale w tej nowej roli Aleksy nie poznawał go.
Głos starego huczał bezustannie. Nie mając nic do roboty, pouczał klientów, jak trzeba żyć i jak prowadzić interesa, przytem wciąż stawiał siebie za przykład. Chełpliwość tę i ton ten Łaptiew słyszał i przed dziesięciu i przed piętnastu laty. Stary ubóstwiał samego siebie; z jego słów wynikało zawsze, że on uszczęśliwiał nieboszczkę żonę i jej całą rodzinę, dzieci wynagrodził, urzędników obsypał dobrodziejstwami, do tego stopnia zobowiązał całą ulicę i wszystkich swych znajomych, że przez całą wieczność modlić się za niego będą, wszystko, co robił, było dobre; a jeśli źle idą ludziom interesa, to dlatego, że jego nie prosili o radę; bez jego rady nic nikomu udać się nie może.
W kościele stawał zawsze przed wszystkimi i robił księżom uwagi, gdy w nieodpowiedni podług niego sposób odprawiali nabożeństwo; uważał, że to się podoba Bogu, ponieważ go Bóg miłuje.
O godzinie drugiej wszyscy byli zajęci w składzie, prócz starego, który nie przestawał mówić. Łaptiew, nie chcąc stać bezczynnie, wziął od jednej z robotnic haft ozdobny i sprzedał go; potem wysłuchał żądania klienta, kupca z Wołogdy, i kazał urzędnikowi się nim zająć.
— T. W. A! — dawało się słyszeć ze wszystkich stron (w składzie oznaczali literami ceny i numera towarów). — R. V. T!
Łaptiew, wychodząc ze składu, pożegnał się tylko z Teodorem.
— Przyjadę jutro z żoną na Piatnicką — rzekł — ale uprzedzam, jeśli ojciec powie jej choć jedno ordynarne słowo, ani minuty z wami nie zostanę.
Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/110
Ta strona została uwierzytelniona.