proponował zatem pójście do restauracyi, ale ona odpowiedziała:
— Nie, nie, pójdziemy do mnie. Jak pan śmie mówić mi o restauracyi?
Nie lubiła bywać w restauracyach, uważała że powietrze tam jest zatrute dymem i oddechem mężczyzn. Zapatrywała się na wszystkich nieznajomych mężczyzn z dziwnem uprzedzeniem; znajdowała, że to są rozpustnicy, gotowi rzucić się na nią w każdej chwili. Prócz tego, muzyka restauracyjna przyprawiała ją o straszny ból głowy.
Wyszedłszy z Klubu Szlacheckiego, wynajęli doróżkę i kazali się zawieźć na ulicę Sawiełowską, gdzie mieszkała Razsudina. Przez całą drogę Łaptiew myślał o niej. Rzeczywiście dużo jej zawdzięczał. Poznał ją u przyjaciela swego, Jarcewa, któremu wykładała teoryę muzyki. Pokochała go zupełnie bezinteresownie i odkąd go poznała, nie przestała dawać lekcyi i pracować jak i przedtem do wycieńczenia sił. Dzięki niej, zaczął rozumieć i lubić muzykę, która była dla niego dawniej najzupełniej obojętną.
— Pół królestwa za szklankę herbaty! — rzekła głucho, zakrywając usta mufką, żeby się nie przeziębić. — Byłam dziś na pięciu lekcyach, niech ich dyabli wezmą! Uczniowie tacy tępi, takie tłuki, mało nie padłam ze złości. I nawet nie wiem, kiedy się ta katorga skończy. Zmęczona jestem. Jak tylko uzbieram trzysta rubli, rzucę wszystko i pojadę na Krym. Położę się na brzegu i będę połykała tlen. Jak ja lubię morze, ach, jak ja lubię morze!
— Nigdzie pani nie pojedzie — rzekł Łaptiew. Po pierwsze, nic pani nie uzbiera, a podrugie, jest pani skąpa. Niech się pani nie gniewa, że ja znów swoje powtórzę: czy mniej jest poniżającem zebranie po groszu tych trzystu rubli od próżniaków, którzy nie mając
Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/118
Ta strona została uwierzytelniona.