się zawsze o cudze sprawy; to się nosił z jakąś listą, to od samego rana marzł przy kasie teatralnej, żeby kupić bilet dla znajomej, to biegł, aby na skutek czyjegoś zlecenia zamówić bukiet, lub wieniec. Mówili o nim: Kisz pójdzie, Kisz zrobi, Kisz kupi. Polecenia zwykle źle spełniał. Sypały się na niego wymówki, często zapominali zapłacić mu za sprawunki, ale on milczał i tylko wzdychał w zawiłych wypadkach. Nigdy się zbyt nie cieszył, ani martwił, opowiadał zawsze długo i nudnie, a dowcipy jego wywoływały śmiech dlatego tylko, że nie były śmieszne. Tak, pewnego razu, chcąc zażartować, powiedział do Piotra: »Piotrze, ty nie jesteś jesiotrem«, i to wywołało ogólny śmiech, on sam długo nie mógł się uspokoić, zadowolony, że tak mu się dowcip udał. Gdy chowali jakiego profesora, szedł zawsze na przodzie, razem z ludźmi, niosącymi pochodnie.
Jarcew i Kisz przychodzili zwykle wieczorem na herbatę. Jeśli gospodarstwo nie wyjeżdżali do teatru, albo na koncert, herbata wieczorna przeciągała się aż do kolacyi.
Pewnego wieczoru lutowego w jadalnym pokoju taką prowadzili rozmowę:
— Artystyczna produkcya wtedy tylko ma wartość i jest pożyteczna, jeżeli ma na celu jakiekolwiek poważne społeczne zadanie — mówił Kostia, gniewnie patrząc na Jarcewa. — Jeśli w produkcyi tej tkwi protest przeciw wieczystemu prawu, lub też autor uzbraja się przeciw wyższemu światu i jego pospolitości, to taka produkcya jest pożyteczną. Te zaś romansy i powieści, w których jest ach i och i ona go pokochała, a on ją zdradził — takie produkcye, powtarzam, są nic nie warte i niech je dyabli wezmą.
— Zgadzam się z panem, Konstanty Iwanyczu — rzekła Julia Siergiejewna. — Jeden opisuje miłosne powitanie, drugi zmianę w uczuciach, trzeci spotkanie po
Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.