Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie wiem... Tak, przyzwyczajenie zapewne. Cenię go, tęskno mi do niego, gdy go długo niema, ale to nie miłość. Jest mądrym, uczciwym człowiekiem i to mi do szczęścia wystarcza. On bardzo dobry, prosty...
— Alosza mądry, Alosza dobry — przerwał jej Kostia, leniwie podnosząc głowę — ale, droga pani, żeby poznać, że on jest mądry i interesujący, trzeba z nim trzy pudy soli zjeść... I gdzie pani widzi tę jego dobroć, albo ten rozum? Pieniędzy rzuci ile pani chce; to może zrobić, ale gdzie trzeba okazać charakter, stawić opór natrętowi i zuchwalcowi, tam mięsza się i na duchu upada. Tacy ludzie, jak pani kochany Aleksy są ludźmi wspaniałymi, ale do walki zupełnie niezdatni. I w ogóle do niczego nie są zdolni.
Nakoniec pokazał się pociąg. Z komina lokomotywy buchała i wznosiła się nad laskiem zupełnie różowa para i dwa okna w ostatnim wagonie błysnęły nagle w słońcu tak silnie, że patrzeć na nie nie było można.
— Chodźmy pić herbatę! — rzekła Julja Siergiejewna, wstając.
Ostatniemi czasy utyła trochę i chód miała leniwy.
— A jednak bez miłości nie jest dobrze — rzekł Jarcew, idąc za nią. — Dużo mówimy i piszemy o miłości, ale sami mało kochamy, a to niedobrze.
— Wszytko to głupstwo, Janie Gawriłyczu — rzekła Julia. — Nie na tem polega szczęście.
Pili herbatę w ogrodzie, gdzie kwitły rezeda, lewkonie, tytoń i rozwijały się już wczesne mieczyki. Jarcew i Kostia widzieli na twarzy Julii Siergiejewny, że przeżywa teraz szczęśliwa epokę wewnętrznego spokoju i równowagi ducha, że niczego nie pragnie, prócz tego, co już ma, i im również zrobiło się lżej, spokojniej na duszy. Cokolwiek kto powiedział, uznawanem było za dobre i mądre. Sosny były wspaniałe, rozchodził się tak cudowny, orzeźwiający zapach żywicy, jak nigdy przed-