Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

w niczem od chłopa, który gdzieś, za dworem, zarzyna barany i cielęta i nie widzi ich krwi. Przy formalnym zaś i bezdusznym stosunku do jednostki, chcąc niewinnego człowieka pozbawić praw stanu i skazać go na katorgę, sędzia potrzebuje tylko czasu. Czasu dla przeprowadzenia jakichkolwiek formalności, za które pobiera wynagrodzenie, poza tem — wszystko skończone. Szukaj potem sprawiedliwości i obrony w tem małem, brudnem miasteczku, oddalonym o dwieście wiorst od kolei żelaznej! I czyż można myśleć o sprawiedliwości tam, gdzie każdy gwałt znajduje u społeczeństwa uznanie, jako rozumna i celowa konieczność, a każdy uczynek miłosierny, naprzykład wyrok usprawiedliwiający, wywołuje wybuch niezadowolenia lub uczucie zemsty?
Rano wstał Jan wystraszony; zimny pot okrywał jego czoło i nie wątpił już, że lada chwila mogą przyjść go aresztować. Jeśli wczorajsze, ciężkie myśli tak długo nie dają mu spokoju — myślał — to znaczy, że w nich jest cząstka prawdy. Nie mogły przecież przyjść mu do głowy bez powodu.
Policyant wolno przeszedł pod oknami: to nie przypadkiem. Oto dwoje ludzi zatrzymało się blizko domu i milczą. Dlaczego oni milczą?
Od tej chwili nastąpiły dla Jana straszne, męczące dni i noce. Ktokolwiek przechodził koło okien, lub na podwórze wchodził, wydawał mu się szpiegiem. Zwykle w południe przejeżdżał tędy naczelnik policyi powiatowej; jechał ze swego podmiejskiego majątku do zarządu policyi, ale Janowi zdawało się teraz, że on za prędko jedzie i że niezwykły ma wygląd: widocznie spieszy się, aby oznajmić, że oto zjawił się w mieście wielki zbrodniarz. Jan drgał przy każdym odgłosie dzwonka w bramie, zamęczał się, gdy widział u swej gospodyni nieznajomego człowieka; przy spotkaniu z policyantami i żandarmami uśmiechał się i pogwizdywał, żeby się