— Nie, siostrzyczko — odrzekł Teodor — rozmawialiśmy o ważnych rzeczach. Mówisz: ród taki owaki — zwrócił się do brata — jednakże, ród ten stworzył milionowe dzieło. To coś warte!
— Wielka rzecz, milionowe dzieło! Człowiek bez wielkiego rozumu, bez uzdolnienia staje się przypadkiem kramarzem, potem bogaczem, handluje z dnia na dzień, bez najmniejszego systemu, bez celu, nie pragnąc nawet tak dalece pieniędzy, handluje machinalnie, pieniądze same idą do niego. Całe życie poświęca tej sprawie, lubi ją, ale tylko dlatego, że może przewodzić urzędnikom i szydzić z kupujących. Jest skarbnikiem w dozorze kościelnym dlatego, że tam można przewodzić nad śpiewakami; jest opiekunem szkoły, dlatego, że lubi dowieść tego, że nauczyciel jest jego podwładnym, może roztaczać nad nim swą władzę. Kupiec lubi rządzić, a nie targować i wasz skład nie jest składem handlowym, lecz miejscem, gdzie badają i karzą występnych. Tak, dla takiego handlu, jak wasz, potrzebni urzędnicy, którzy wyrzekli się własnego ja, i wy sami przygotowujecie ich sobie, każąc im od dzieciństwa do nóg wam padać o kawałek chleba, i przyzwyczajacie ich do myśli, że wy jesteście ich dobroczyńcami. O, człowieka z uniwersyteckiem wykształceniem nie weźmiesz do składu!
— Ludzie tacy nie są odpowiedni dla nas.
— Nieprawda! — krzyknął Łaptiew. — Kłamstwo!
— Przepraszam, zdaje mi się, że plujesz w studnię, z której sam wodę pijesz — rzekł Teodor, wstając. — Nienawidzisz naszej sprawy, jednakże korzystasz z naszych dochodów.
— Aha, wypowiedzieliśmy się nareszcie! — rzekł Łaptiew, śmiejąc się i patrząc gniewnie na brata. — Tak, nie należałbym do waszego znakomitego rodu, gdybym miał choć za grosz woli i odwagi, dawno już odrzuciłbym te dochody i poszedłbym zarabiać na chleb powsze-
Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/166
Ta strona została uwierzytelniona.