— Ja co noc widzę siostrę Ninę. Przychodzi i siada na krześle przy mojem łóżku.
Kiedy godzinę później, kładł znów w przedpokoju futro, już się uśmiechał i wstyd mu było wobec pokojówki. Łaptiew odwiózł go na Piatnicką.
— Przyjedź jutro do nas na obiad — mówił w drodze, trzymając go pod rękę — na wielkanoc pojedziemy obaj za granicę. Musisz się koniecznie przewietrzyć, zaśniedziejesz zupełnie.
— Tak, tak. Pojadę, pojadę... I siostrzyczkę ze sobą weźmiemy.
Wróciwszy do domu, Łaptiew zastał żonę w silnem nerwowem rozdrażnieniu. Przejście z Teodorem wzruszyło ją i nie mogła się uspokoić. Nie płakała, ale była bardzo blada, rzucała się na łóżku i chwytała zimnymi palcami za kołdrę, za poduszkę, za ręce męża. Oczy jej były wielkie, wystraszone.
Nie odchodź odemnie, nie odchodź — mówiła do męża. — Powiedz, Alosza, dlaczego ja się przestałam modlić? Gdzie moja wiara? Ach, dlaczego mówiliście przy mnie o religii? Odebraliście mi spokój, ty i twoi przyjaciele. Już się nie modlę.
Łaptiew kładł jej na czoło kompresy, rozgrzewał jej ręce, podawał jej herbatę, a ona w strachu przytuliła się do niego...
Nad ranem zmęczyła się i usnęła, a Łaptiew siedział przy niej i trzymał ją za rękę. Nie usnął ani na chwilę. Nazajutrz cały dzień czuł się niedobrze, nie myślał o niczem i chodził leniwie po pokojach.
Lekarze orzekli, że Teodor ma pomięszanie zmysłów. Łaptiew nie wiedział, co się dzieje na Piatnickiej, a ciemny skład, w którym nie pokazywał się już ani