Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/171

Ta strona została uwierzytelniona.

Stary był niedbale ubrany, na piersi i na kolanach jego leżał popiół z cygara; widocznie nikt mu nie czyścił ani ubrania, ani butów. Ryż w pierogach był niedogotowany, na obrusie czuć było mydło, służba stukała butami. Jak stary, tak i cały dom na Piatnickiej wyglądał zaniedbanie i Julii, która to odczuła, wstyd się zrobiło za siebie i za męża.
— Napewno przyjadę jutro do ojca — rzekła.
Przeszła się po pokojach, kazała starego odprowadzić do sypialnego pokoju i zapalić u niego lampkę. Teodor siedział w swoim pokoju i patrzał w otwartą książkę, nie czytając. Julia porozmawiała z nim, kazała u niego również sprzątnąć i zeszła na dół do urzędników. Na środku izby, w której urzędnicy jedli obiad, stał drewniany słup, podpierający sufit, żeby się nie zwalił; wogóle sufity były tu nizkie, ściany oklejone taniemi tapetami, pełno było swędu i czuć było kuchnię. Z powodu święta wszyscy urzędnicy byli w domu i siedzieli na łóżkach, czekając na obiad. Kiedy Julia weszła, zeskoczyli z pościeli a na jej pytania odpowiadali nieśmiało, patrząc na nią z podełba, jak aresztanci.
— Boże, jakież tutaj szkaradne mieszkanie! — rzekła, klasnąwszy w ręce. — Czy wam tu nie jest ciasno?
— W ciasnocie, ale bez krzywdy — odpowiedział Makiejczew. — Dużo państwu zawdzięczamy i modlimy się do Boga miłosiernego.
— Zgodność życia z ambicyą jednostki — rzekł Poczatkin.
A widząc, że Julia nie zrozumiała Poczatkina, Makiejczew pospieszył z objaśnieniem:
— Jesteśmy małemi ludźmi i powinniśmy żyć odpowiednio do naszego stanu.
Obejrzała mieszkania chłopców i kuchnię, zaznajomiła się z szafarką i była bardzo niezadowoloną.
Powróciwszy do domu, rzekła do męża: