Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/178

Ta strona została uwierzytelniona.
176

słowa, poszedł do domu. Naprzeciw niego biegły dziewczynki. »Jak one urosły! — myślał. — I ile to zmian zaszło przez te trzy lata... A może będę jeszcze żył ze trzynaście, lub ze trzydzieści lat... Co czeka nas w przyszłości! Pożyjemy — zobaczymy«.
Uścisnął Saszę i Lidę, które zawisły na jego szyi i powiedział:
— Dziadzio kazał was uściskać. Wuj Teodor umrze niezadługo, wuj Kostia przysłał list z Ameryki i kłania wam się, dzieci. Znudził się i ma niedługo wrócić. A wuj Alosza chce jeść.
Usiadł na tarasie i widział jak wzdłuż alei wolno szła jego żona, skierowując do domu. Myślała o czemś i na twarzy jej był smutny, czarujący wyraz, a w oczach błyszczały łzy. Nie było to już dawne, szczupłe, wątłe, blade dziewczę, lecz dojrzała, silna kobieta. Łaptiew zauważył z jakim zachwytem patrzał na nią Jarcew, jak ten jej nowy, piękny wyraz odbijał się na jego twarzy równie smutnej i zachwycającej. Wyglądał, jakby ją widział po raz pierwszy w życiu. Podczas śniadania, Jarcew uśmiechał się wesoło jakoś i nieśmiało i bezustannie patrzał na Julię, na jej wspaniałą szyję. Łaptiew śledził go leniwie i myślał o tem, że może będzie musiał jeszcze przeżyć trzynaście, trzydzieści lat... I co przeżyje przez ten czas? Co nas czeka w przyszłości?
I myślał:
»Pożyjemy — zobaczymy«.