mrużąc oczy. — Niezawodnie dostanę szwedzką »Gwiazdę Północną«. Taki order wart starań. Biały krzyż i czarna wstążka. To bardzo piękne.
Chyba nigdzie życie nie jest tak jednostajnem, jak w tej oficynie. Rano, chorzy, oprócz paralityka i tłustego chłopa myją się w sieni przy wielkim cebrze i wycierają się fałdami szlafroków; potem piją w blaszanych kubkach herbatę, którą z głównego domu przynosi Nikita. Każdy dostaje jeden kubek. W południe jedzą kapuśniak z kaszą, wieczorem na kolacyę dostają znów kaszę, pozostawioną z obiadu. W przerwach między posiłkami leżą, śpią, wyglądają przez okno, lub chodzą z kąta w kąt. I tak codziennie. Nawet były poczmistrz mówi ciągle o jednych i tych samych orderach.
Nowych ludzi rzadko się widuje w szóstym pawilonie. Nowych waryatów doktór dawno już nie przyjmuje, a amatorów do odwiedzania domu obłąkanych niewielu jest na świecie. Raz na dwa tygodnie przychodzi do oficyny cyrulik, Szymon, syn Łazarza. O tem, jak on strzyże waryatów, jak Nikita mu w tem pomaga i do jakiego stanu doprowadza chorych każdorazowe zjawienie się pijanego i uśmiechniętego cyrulika, mówić nie będziemy.
Prócz Szymona nikt nie zagląda do oficyny. Chorzy są skazani na codzienne oglądanie tylko Nikity.
A jednak niedawno rozniosła się w gmachu szpitalnym dosyć dziwna wiadomość.
Rozeszła się pogłoska, że od tej pory lekarz ma odwiedzać szósty pawilon.
Dziwna pogłoska!
Doktor Andrzej Efimycz Ragin, to niepospolity człowiek w swoim rodzaju. Mówią, że we wczesnej mło-