Kiedy czytali Ewangielię, naród poruszył się nagle, dając wolne przejście obywatelskiej rodzinie; weszły dwie dziewczynki w białych sukniach, w ogromnych kapeluszach, a z niemi tłuściutki różowy chłopaczek w marynarskiem ubrańku. Ich widok wzruszył Olgę; doszła do przekonania od pierwszego wejrzenia, że to ludzie porządni, wykształceni i piękni. Marya zaś patrzała na nich zpodełba, ponuro, smutnie, jakby to nie wchodzili ludzie, tylko potwory, które mogłyby ją rozgnieść, gdyby się na bok nie usunęła.
A kiedy dyakon czytał coś donośnym basem, zdawało jej się za każdym razem, że słyszy krzyk ochrypły: »Ma-aryo!« i wtedy trzęsła się jak w febrze.
We wsi dowiedzieli się o przybyciu gości i zaraz po mszy w chacie nagromadziło się pełno ludzi. Przyszli Leoniczowie, Matwiejczowie i Pliczowie dowiedzieć się czego o krewniakach, mieszkających w Moskwie. Wszystkie dzieci żukowskie, umiejące czytać i pisać, odwozili do Moskwy i oddawali ich do służby za posługaczy (z drugiej części wsi oddawali tylko do piekarzy) i tak było od dawna jeszcze za czasów poddaństwa, kiedy to niejaki Łukasz Iwanycz, chłop żukowski, który teraz zrobił się już legendową postacią, służył jako bufetowy w pewnym moskiewskim klubie i przyjmował do siebie na służbę tylko samych swojaków, a ci dochodząc do znaczenia wybierali krewnych i przeznaczali ich do znajomych restauracyi; od tego więc czasu sąsiedzi nie nazywali inaczej wsi Żukowo, jak Chamska, lub Chołujewka. Mikołaja odwieźli do Moskwy, kiedy miał lat jedenaście, stręczył mu miejsce Jan Makarycz, z rodziny Matwiejczewych, który w tym czasie służył jako posługacz teatralny w »Ermitażu«. Dlatego to te-