się, posłuchał i również zaczął opowiadać różne historye. Mikołaj, siedząc na piecu, ze zwieszonemi nogami, słuchał, pytał o przeróżne potrawy, jakie u państwa gotowali. Mówili o wołowych kotletach, o zupach, sosach, i kucharz, który też wszystko dobrze pamiętał, przypominał potrawy, jakich się teraz nie widuje; była naprzykład jedna potrawa, przyrządzona z wołowych oczów, którą nazywali »rano się przebudzimy«.
— A czy robili przy was kotlety mareszal? — zapytał Mikołaj.
— Nie.
Mikołaj spojrzał, jakby z żalem i rzekł:
— Ech wy, kucharzu.
Dziewczynki siedząc i leżąc na piecu, patrzały na dół nieruchomie, wydawało się, że ich jest tam bardzo dużo — jakby cherubinów w niebie. Opowiadania podobały im się bardzo; wzdychały, trzęsły się i bladły, to z zachwytu, to ze strachu, a babki, która najładniej ze wszystkich opowiadała, słuchały nie oddychając prawie.
W milczeniu ułożyli się do snu; starzy zatrwożeni opowieściami, wzburzeni, myśleli o tem, jak miła jest młodość, z której, jakąkolwiekbądź ona była, zostaje we wspomnieniach coś żywego, radosnego, wzruszającego, a jak strasznie zimną jest śmierć, która nie jest za górami... e, lepiej o niej nie myśleć! Lampka zgasła. I ciemności i dwa okienka, żywo oświetlone księżycem, i cisza i skrzyp kołyski mówiły tylko o tem, że życie już przeszło, że w żaden sposób powrócić go nie można... Zdrzemniesz się, uśniesz, a nagle ktoś dotyka twego ramienia, dmucha ci w twarz... i już po śnie, ciało cię boli, jak gdybyś je odleżał i tłoczą się do głowy myśli o śmierci, ale po głowie chodzą stare, smutne, nudne myśli o nędzy, o strawie, o tem, że mąka podrożała, a chwilę później znów przypominasz sobie, że życie już przeszło, nie powrócisz go...
Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/217
Ta strona została uwierzytelniona.