Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/224

Ta strona została uwierzytelniona.

mowy w Żukowie bardziej były zajmujące. Wtedy każdy stary człowiek wyglądał tak, jak gdyby ukrywał jakąś tajemnicę, jakby coś wiedział, czegoś się spodziewał; mówili o edykcie ze złotą pieczęcią, o podziałach, o nowych ziemiach, o skarbach, dawali coś do zrozumienia; teraz Żukowiacy nie mieli żadnych tajemnic; całe ich życie było jak na dłoni, znali je wszyscy, a rozmawiać mogli tylko o nędzy, o strawie, o tem że niema śniegu...
Pomilczeli chwilę. I znów przypomnieli sobie o kurach i o owcach i zaczęli się zastanawiać nad tem, kto jest winnym.
— Ziemstwo — rzekł smutnie Osip. — Któż!


VIII.


Parafialna cerkiew leżała w Kosogorowie, w odległości sześciu wiorst; chodzono tam tylko z konieczności, w razie chrztu, ślubu, lub pogrzebu. Na zwykłe nabożeństwo chodzono za rzekę. W święta, jeśli była pogoda, dziewczyny stroiły się i szły gromadnie na Mszę świętą; śliczny sprawiały widok, gdy szły przez łąkę, ubrane w czerwone, żółte i zielone suknie. Jeśli deszcz padał, wszyscy zostawali w domu. Spowiadali się w parafii. Od tych; którzy w Wielkim Poście nie zdążyli przystąpić do spowiedzi, pop, obchodząc parafię w Wielkim Tygodniu, pobierał po piętnaście kopiejek.
Stary nie wierzył w Boga, gdyż prawie nigdy nie myślał o Nim; uznawał istotę nadprzyrodzoną, co do reszty uważał, że to dobre dla bab, i gdy rozmawiano w jego obecności o religii, lub o cudach i jego cokolwiek zapytywano, odpowiadał niechętnie, drapiąc się w głowę:
— A kto go tam wie.
Babka wierzyła, ale jakoś niewyraźnie; wszystko poplątało się w jej głowie i z chwilą kiedy zaczynała