jeden wie dokąd. Nie zastanawiałem się już nad tem, w jaki sposób zdobyć utrzymanie, jak żyć, myślałem, doprawdy sam dobrze nie wiem o czem.
Masza przyjeżdżała w karetce; przysiadałem się do niej i jechaliśmy razem do Dubieczni, weseli, swobodni. Lub też, doczekawszy się zachodu słońca wracałem do domu, niezadowolony, smutny, nie mogąc pojąć dlaczego Masza nie przyjechała, a przed bramą ogrodu czekała na mnie, jak cudowne zjawisko. Okazywało się wtedy, że przyjechała koleją, a ze stacyi przyszła pieszo. Co to była wówczas za radość! W prostej wełnianej sukience, ze skromną parasolką w ręku, ale ubrana starannie, elegancko, w drogich, zagranicznych bucikach, była to utalentowana aktorka, grająca rolę mieszczki. Oglądaliśmy nasze gospodarstwo, decydując, gdzie będzie czyj pokój, jakie będą aleje, ogród warzywny, pasieka. Mieliśmy już kury, kaczki i gęsi, które lubiliśmy już jako naszą własność. Przygotowaliśmy już dwa zasiewy owsa, koniczyny, gryki i nasion warzywnych i za każdym razem oglądaliśmy to wszystko, zastanawiając się nad tem, jaki może być urodzaj i wszystko to, co mówiła Masza, wydawało mi się niezwykle mądrem i pięknem. Był to najszczęśliwszy okres mego życia.
Ślub nasz odbył się wkrótce po Wielkanocy, w naszej parafialnej cerkwi we wsi Kuryłówce, oddalonej trzy wiorsty od Dubieczni. Masza chciała, aby ceremonia odbyła się skromnie; stosownie do jej życzenia, drużbami naszymi byli chłopi, śpiewał jeden jedyny dyakon, wracaliśmy do domu na małym tarantasie i ona sama powoziła. Z gości miejskich była tylko siostra moja Kleopatra, do której Masza napisała na trzy dni przed naszym ślubem. Siostra była w białej sukni i w rękawiczkach. Podczas uroczystości płakała cicho z radości i ze wzruszenia, w wyrazie twarzy miała coś macierzyńskiego, bezgranicznie dobrego. Upojona naszem szczę-
Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/296
Ta strona została uwierzytelniona.