Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/311

Ta strona została uwierzytelniona.

— Bieda u nich wielka! — wtrąciła siostra.
— Co tam za bieda! Ano, zapewne, nędza jest, ale cóż robić, proszę pani. Ot, jeżeli ktoś w więzieniu siedzi, lub też, powiedzmy, jest niewidomy, albo kulawy, rzeczywiście, nie daj tego Boże nikomu, ale jeżeli jest wolny, ma zdrowe zmysły, ma ręce i nogi, silny jest i wierzy w Boga, to czegoż mu jeszcze potrzeba? Lenistwo to, proszę pani, prostactwo, a nie bieda. Jeżeli naprzykład, państwo, dobrzy i wykształceni, jak jesteście, z miłości do tych ludzi chcecie im okazać waszą dobroć, to oni pieniądze wasze przepiją, lub też, co gorzej sami założą szynk i za te wasze pieniądze innych okradać będą. Pani mówi, bieda. A czyż zamożny chłop żyje lepiej? Też, przepraszam, jak świnia. Grubianin, krzykacz, łotr, a gęba, jak opuchnięta, czerwona, aż miałoby się ochotę zamierzyć się i lunąć go, nicponia. A przecież Łarion dubienczewski też bogaty, a drze korę z waszych drzew nie gorzej od biednego; i sam wymyśla od ostatnich słów i dzieci jego wymyślają, a gdy zadużo wypije, utknie nosem w kałużę i śpi. Z nimi wszystkimi wytrzymać nie można, wielmożna pani. Pożyje człowiek we wsi przez jakiś czas, a to jak w piekle. Zalazła mi za dziesiątą skórę ta nasza wieś kochana i dzięki Panu Bogu najwyższemu jestem syty, odziany, odsłużyłem w dragonach swoje lata, byłem trzy razy wójtem, a teraz wolny kozak ze mnie: mieszkam gdzie mi się spodoba, robię to, co chcę. We wsi mieszkać nie będę i nikt mnie do tego zmusić nie może. Mówią — żona. Ty, mówią, powinieneś być w chacie z żoną twoją. A to dlaczego? Ja się do niej nie najmowałem.
— Powiedzcie, Stepanie, czyście się z miłości ożenili? — zapytała Masza.
— Co tam u nas na wsi za miłość? — odpowiedział Stepan z uśmiechem. — Właściwie, proszę pani, jeśli o to idzie, to ja już drugi raz żonaty. Ja nie jestem