Do trzeciego aktu nic nie miała do roboty, a jej rola gościa, prowincyonalnej kumoszki, polegała na tem, że powinna była stać chwilkę pod drzwiami, jakby podsłuchiwała i potem wypowiedzieć krótki monolog. Tymczasem zaś, blizko przez półtorej godziny, dopóki na scenie spacerowali, czytali, pili herbatę, kłócili się, nie odchodziła odemnie, mrucząc bezustannie swą rolę i nerwowo mięła zeszycik; przytem wyobrażając sobie, że wszyscy na nią patrzą i oczekują pierwszego jej wystąpienia, drżącą ręką poprawiała włosy i mówiła do mnie:
— Ja się z pewnością omylę... Żebyś ty wiedział, jak mi ciężko na duszy! Tak się boję, jak gdyby mnie za chwilę na śmierć prowadzić mieli!
Nareszcie przyszła na nią kolej.
— Kleopatro Aleksiejewno, prosimy! — zawołał reżyser.
Wyszła na środek sceny z wyrazem strachu na twarzy, nieładna, kanciasta, i stała przez pół minuty jak skamieniała, nieruchoma, a dwa wielkie kolczyki poruszały się pod jej uszami.
— Za pierwszym razem można czytać — rzekł reżyser.
Widziałem najwyraźniej, że drży cała i dlatego nie może mówić, ani otworzyć zeszytu, i chciałem podejść do niej, powiedzieć jej cośkolwiek, gdy nagle upadła na kolana na środku sceny i głośno płakać zaczęła.
Wszyscy poruszyli się z miejsca, powstał hałas nie do opisania, ja tylko sam stałem, wsparty o kolumnę, przerażony tem, co się stało, nic nie rozumiejąc, nie wiedząc co robić. Widziałem, jak ją podniesiono i wyprowadzono z sali. Widziałem, jak podeszła Aniuta Błagowo; nie zauważyłem jej poprzednio, pokazała się nagle jakby z ziemi wyrosła. Była w kapeluszu, miała spuszczoną woalkę i jak zwykle wyglądała, jak gdyby tu weszła na chwilkę tylko.
Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/327
Ta strona została uwierzytelniona.