kanapie i złościł się, to na siebie samego, to na przyjaciela, to na lokai, którzy za nic w świecie nie chcieli mówić po rosyjsku, a Michał Aweryanin, jak zawsze, zdrów, wesół i rzeźki od rana do nocy biegał po mieście, szukając dawnych znajomych. Kilka razy nie wrócił nawet na noc. Po jednej takiej nocy, spędzonej niewiadomo gdzie, wrócił nad ranem mocno wzburzony, czerwony i potargany. Długo chodził z kąta w kąt, mrucząc coś pod nosem, potem zatrzymał się i powiedział:
— Honor przedewszystkiem!
Jeszcze jakiś czas chodził tam i nazad, nagle złapał się za głowę i rzekł tragicznym głosem:
— Tak, honor przedewszystkiem! Przeklęta godzina, kiedym przyjechał do tego Babilonu! Mój drogi panie — rzekł, zwracając się do doktora — niech pan mną pogardza: przegrałem! Niech mi pan da 500 rubli!
Andrzej Efimycz odliczył pięćset rubli i podał je milcząc przyjacielowi. Ten, pąsowy jeszcze z gniewu i ze wstydu, rzucił jakieś niezrozumiałe przekleństwo, włożył czapkę i wyszedł. Wróciwszy po dwóch godzinach, usiadł, westchnął głęboko i rzekł:
— Honor ocalony! Jedziemy, panie kochany! Nie chcę ani chwili dłużej zostać w tem przeklętem mieście. Oszusty! Szpiegi austryackie!
Gdy przyjaciele znaleźli się w swem mieście, był już listopad i na ulicach leżał śnieg. Miejsce Andrzeja Efimycza zajął doktor Hobotow; był jeszcze w starem mieszkaniu, oczekując powrotu Andrzeja Efimycza. Kobieta brzydka, którą on nazywał kucharką, mieszkała w jednej z oficyn.
W mieście opowiadali nowe plotki szpitalne. Mówili, że brzydka kobieta pokłóciła się z nadzorcą i że ten pełzał u jej nóg, prosząc o przebaczenie.
Andrzej Efimycz musiał nazajutrz po przyjeździe szukać nowego mieszkania.
Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/56
Ta strona została uwierzytelniona.