Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mój przyjacielu — odezwał się nieśmiało poczmistrz — przepraszam za niedyskretne pytanie; jakimi środkami pan rozporządza?
Andrzej Efimycz milcząc przeliczył pieniądze i odpowiedział:
— Ośmdziesiąt sześć rubli.
— Ja nie o to pytam — odparł zmieszany Michał Aweryanin, nie rozumiejąc doktora. — Jakimi środkami pan w ogóle rozporządza?
— Przecież mówię panu: ośmdziesiąt sześć rubli... Więcej nie mam.
Michał Aweryanin wiedział, że doktor jest uczciwym i szlachetnym człowiekiem, ale zawsze podejrzywał, że ma większy kapitał, co najmniej jakie dwadzieścia tysięcy. Przekonawszy się nagle, jaki to biedny człowiek, rozpłakał się i uścisnął przyjaciela.


XV.


Andrzej Efimycz mieszkał w małym domku o trzech oknach u mieszczanki Biełowej. W domku tym były tylko trzy pokoje, prócz kuchni. Dwa z nich zajął doktor, a w trzecim i w kuchni zamieszkała Darjuszka i mieszczanka z trojgiem dzieci. Niekiedy przychodził nocować u gospodyni jej kochanek, pijany chłop, hałasujący po nocach, przejmujący strachem dzieci i Darjuszkę. Kiedy przychodził i siadając w kuchni, wołał, aby mu podano wódkę, wszystkim robiło się ciasno, doktor z litości brał do siebie płaczące dzieci, urządzał dla nich na ziemi posłanie i cieszył się z nich.
Wstawał tak jak dawniej o ósmej i po herbacie czytał stare książki i dzienniki. Na nowe pisma nie miał pieniędzy. Przytem czy to dlatego, że książki te były już stare, czy też z powodu zmiany miejsca, czytanie nie zajmowało go tak, jak dawniej, męczyło go nawet.