Julia Siergiejewna milczała zazwyczaj w jego obecności, a on w dziwny sposób, może być wskutek miłości swej ku niej, odgadywał jej myśli i zamiary. Teraz, wyobraził sobie, że jeśli po nabożeństwie nie poszła się przebrać i wypić herbatę, to znaczy, że wybiera się gdzieś z wizytą.
— Ja nie spieszę się z tym domem noclegowym — mówił dalej rozdrażniony i zły, zwracając się do doktora, który patrzał na niego z pod oka i z pewnem powątpiewaniem; nie rozumiał widocznie skąd mu do głowy przyszło prowadzić rozmowę o medycynie i o hygienie. — Nie prędko więc zabiorę się do tego. Boję się, żeby ten dom nie wpadł w ręce naszych moskiewskich dewotek i filantropek, które niweczą wszystkie nasze zamiary.
Julia Siergiejewna wstała i podając Łaptiewowi rękę, rzekła:
— Przepraszam pana, czas już na mnie. Niech pan się kłania siostrze odemnie, dobrze?
— Ru-ru-ru-ru — zaśpiewał, jak to było jego zwyczajem, doktor. — Ru-ru-ru-ru.
Julia Siergiejewna wyszła, a wkrótce potem Łaptiew pożegnał się z doktorem i poszedł do domu. Gdy człowiek jest niezadowolony i czuje się nieszczęśliwym, wtedy wszystko: twarze ludzkie, obłoki, wszystkie cuda przyrody, wydają mu się pospolitemi i gminnemi. Księżyc wzniósł się wysoko, pod nim szybko przebiegały chmury. — Jakiż to głupi, prowincyonalny księżyc, jakie nędzne obłoki! — myślał Łaptiew. Wstyd mu było, że przed chwilą mówił o medycynie i o domu noclegowym, bał się, że i następnego dnia o niczem innem mówić nie potrafi, a jednak znów będzie się starał ją zobaczyć i rozmawiać z nią i raz jeszcze przekonać się, że jest dla niej człowiekiem obcym. Za dwa dni — znów będzie to samo. Dlaczego? Kiedy i w jaki sposób się to wszystko skończy?
Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/79
Ta strona została uwierzytelniona.