Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.

pominać, gdy zacznę... Boże mój, Boże! — Roześmiała się. — Pięć razy rodziłam, troje dzieci pochowałam... Nieraz, nadeszła chwila rodzenia, a tu mój Grzegorz Mikołajewicz u innej siedzi, nie mam kogo posłać po akuszerkę, albo po babkę, wychodzę do kuchni, albo do sieni po służącą, a tam pełno żydów, sklepikarzy, lichwiarzy, czeka jego powrotu. W głowie mi się kręciło... On mnie nie lubił, chociaż mi tego nigdy nie powiedział. Teraz ja się uspokoiłam, ulżyło mi na sercu, ale przedtem, kiedy byłam młodą, wstyd mi było, wstyd, ach, jak wstyd, mój drogi! Raz, jeszcze na wsi, zastałam go w ogrodzie z jakąś panią i odeszłam... odeszłam, poszłam gdzie mnie oczy poniosły i nie wiem w jaki sposób znalazłam się w przedsionku kościoła i upadłam na kolana. »Matko, Królowo, mówię, niebieska!« A na dworze księżyc świeci...
Zmęczyła się, zaczęła się dusić; potem, po chwili odpoczynku, wzięła brata za rękę i mówiła dalej słabym, bezdźwięcznym głosem:
— Jakiś ty dobry, Alosza... Jakiś ty mądry... Jaki z ciebie porządny człowiek!
O północy pożegnał się z nią Łaptiew i wychodząc zabrał parasolkę Julii Siergiejewny. Pomimo późnej godziny, w stołowym pokoju służba męska i kobieca piła herbatę. Co za nieporządek! Dzieci nie spały i również siedziały w jadalnym pokoju. Mówili cicho, półgłosem i nie zauważyli, że lampa gaśnie. Wszyscy ci dorośli i mali ludzie byli zaniepokojeni niezwykłymi znakami i nastrój był przygnębiający: w przedpokoju pękło lustro, samowar codziennie brzęczał i teraz znów dzwonił jakby umyślnie; opowiadali, że z bucika Niny Teodorówny, w chwili gdy się ubierała, wyskoczyła mysz. Dzieci rozumiały straszne znaczenie tych znaków; starsza dziewczynka, Sasza, chuda brunetka, siedziała nieruchomo przy stole, twarz jej była wystraszona, smutna,