Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.

z którym poważnie rozmawiać nie mogła. Drażnił ją swymi kaprysami, opryskliwością i nieokreślonymi ruchami; wystarczyło słów parę przemówić do niego, aby zaczął mówić o sobie samym. Przy modlitwie też nie była zupełnie otwartą, bo nie wiedziała dobrze, czego mianowicie ma pragnąć od Boga.
Podali samowar. Julia Siergiejewna, blada, zmęczona, weszła do jadalnego pokoju, zaparzyła herbatę — czynność ta należała do jej obowiązków — i nalała ojcu szklankę. Siergiej Borisycz, w swym długim surducie, sięgającym poniżej kolan, czerwony, nieuczesany, włożywszy ręce w kieszenie, chodził po pokoju nie z kąta w kąt, jak zwykle, lecz jak wypadnie, tu i owdzie, jak zwierzę w klatce. Zatrzyma się chwilkę przy stole, popije z apetytem parę łyków ze szklanki i znów chodzi i myśli.
— Łaptiew oświadczył mi się dzisiaj — rzekła Julia Siergiejewna i zaczerwieniła się.
Doktór spojrzał na nią pytająco.
— Łaptiew? — zapytał. — Brat Panaurowej?
Kochał szczerze córkę; wiedział dobrze, że wcześniej, czy później pójdzie za mąż i zostawi go samego, ale starał się o tem nie myśleć, lękał się samotności i nie wiadomo dlaczego wydawało mu się, że jeżeli zostanie sam jeden w tym wielkim domu, umrze na atak apopleksyi; nie lubił zresztą o tem mówić.
— No cóż, bardzo się cieszę — rzekł, wzruszając ramionami. — Winszuję ci z całego serca. Masz nakoniec sposobność ku twemu wielkiemu zadowoleniu rozstać się ze mną. Doskonale cię rozumię. To musi być strasznie ciężko w twoim wieku żyć z człowiekiem starym, chorym, nawpół głupim. Najzupełniej cię rozumiem. I gdybym jaknajprędzej zdechł i żeby mnie dyabli porwali, to wszyscy by się z tego cieszyli. Z głębi duszy ci winszuję.