dobrowolnie obowiązki, jak Marceli Motty? Jak wiadomo, wybrał sobie zawód nauczycielski. Dziwny to zaprawdę zawód! Z t. n. uczonych zawodów niema może stanowiska, w któremby między nakładem wiedzy i nauki, a korzyścią materyalną, między nastrojem tejże wiedzy, potrzebnéj do wykonywania zawodu, a zajęciem samem, był tak ogromny przedział, jak w stanie profesorskim. Garnie się zwykle do niego młodzież najlepsza, w któréj wyobrażenia naukowe, zyskane przez naukę szkolną, tak silnie się skupiły w umyśle, że wytworzyły dążność dalszéj pracy w obrębie tych samych wyobrażeń. Obcowanie kilkoletnie w idealnem kole, stworzonem przez naukę szkolną, przykuwa ją do idealizmu — słowem są to po większéj części idealiści. Ale idealizm kończy się często z chwilą złożenia egzaminu, z chwilą wstąpienia do urzędu. Młody pedagog, kształcony na uczonego, musi się zrzec po części swego uczonego stanowiska, musi się nagiąć do nowéj, ciężkiéj i do tego nie bardzo w społeczeństwie szanowanéj pracy. Praca nad zbiorowem wychowaniem niedorosłych wymaga nowego dostrojenia umysłu, wyrobienia niejako nowego usposobienia, nowego nakładu idealizmu, wymaga nieraz wewnętrznych ofiar. Ażeby działać na młodzież, trzeba mieć powagę, a tę trzeba prawie zawsze z zaparciem się bezpośredniości w sobie wyrobić.
Piszący nieraz słyszał z ust Marcelego Mottego, ile trudności sprawiało mu wyrobienie w sobie powagi zawodowéj. Przyznawał się, że, będąc za młodu wesołego usposobienia, na widok swawolących chłopców musiał się zrazu wstrzymywać, aby z nimi razem nie poswawolić. Jak Marceli Motty spełniał swe społeczne zadanie, o tem poświadczyć mogą tysiące ludzi, którzy za młodu przeszli przez jego ręce. Można śmiało powiedzieć, że w wykonywaniu swego zawodu był dla siebie tyranem, że zwłaszcza w późniejszym wieku robił więcéj, aniżeli mógł, aniżeli siły jego mogły wytrzymać. Nie skutkowały u niego namowy i prośby najbliższego otoczenia, aby sobie pofolgował. Marceli Motty nie znał wczasu, nie rozumiał, co to jest oszczędzać się. Kiedy przed kilku laty dla sędziwego wieku pożegnał się ze szkołą realną, w któréj tak długo pra-
Strona:Antoni Danysz - Ś.p. Marceli Motty.pdf/12
Ta strona została przepisana.