Bolejąc szczerze nad zdemoralizowaniem społeczeństwa francuskiego, dodaje: „et pourtant c'est une nation si noble au moral et au phisique cette nation française, une nation d'élites, dans la quelle on se sent à son aise presque que dans sa patrie, une nation franche, sincère, pleine de talents, pleine d'honneur; il est donc impossible, qu'elle reste longtemps dans cette position fausse“. Słowa te podyktowała zapewne miłość synowska do ojca, prawdopodobnie niemile dotkniętego tym tak niekorzystnym opisem.
Jednakże wśród ogólnego zepsucia widzi Marceli Motty początki reakcyi i powrotu do dawnych ideałów, upatrując je w wzmagającym się coraz bardziéj wpływie Kościoła i duchowieństwa. Wiek osiemnasty, ów wiek krytycyzmu, indywidualizmu i wielu innych izmów, o których się można doczytać w każdéj historyi filozofii, podkopał w całym świecie usposobienie religijne. W Paryżu zwrócił Marceli Motty pierwszy raz uwagę na usiłowania duchowieństwa w celu przywrócenia religijności i zdał z tego sprawę w listach do swoich. Pełno w Paryżu kongregacyi, pełno bractw, pełno wystawnych i uroczystych nabożeństw i ceremonii. Duchowieństwo wyzyskiwało każdą sposobność, aby ludziom imponować i umysły do siebie przyciągać. Co zaś najwięcéj go uderzyło, to skromność i pokora, z jaką duchowni występowali. Nie był bowiem przyzwyczajony do widoku księży ze spuszczonemi oczami i splecionemi rękami. Zaręczano mu, że jeszcze przed dwudziestu laty tylko stare kobiety chodziły do kościoła, podczas gdy żadnemu mężczyźnie to do głowy nie przyszło. Księża tyle już dokazali, iż co dzień było po wszystkich kościołach pełno ludzi różnéj płci, wieku i stanu, młodszych prawie więcéj niż starych. Reakcya duchowieństwa była śmiała i publiczna, a wychodziła od ludzi głęboko wykształconych i rzadko wymownych. L'abé Dupanloup, profesor Sorbony, wykładał kurs, w którym dowodził, że rozum ludzki kroku naprzód zrobić nie może bez objawienia i w przepełnionéj sali miażdżył Woltera, Spinozę i innych filozofów. W kościele St. Séverin Jezuita Ojciec Revignan, człowiek porywającéj wymowy, miewał co tydzień nauki, na
Strona:Antoni Danysz - Ś.p. Marceli Motty.pdf/29
Ta strona została przepisana.