wiańskiego, padł jako ofiara messyanizmu. Bardzo rychło zaczął także bywać u książąt Czartoryskich.
Z czasem nawiązał także stosunki w wychodźcami. Rozpatrzywszy się w położeniu maratonomachów polskich na obczyźnie, szczerze bolał nad ich losem. „Bieda tu z naszymi“, pisze, „niektórym dzieje się dobrze, ale większa część żyje mizernie z małego żołdu, a przytem niema spokoju, trapiona wciąż tęsknotą za krajem. Niech ludzie mówią, co chcą, nie łatwo to sobie wyperswadować, być wydartym z łona rodziny, przyjaciół, rodaków i zaniesionym do obcego kraju, między obcych ludzi, których życie i dążności zupełnie inne; wielu już tu przyszło w późniejszym wieku, życie swe spędziwszy w wojsku lub na wsi, trudno im bardzo na stare lata wziąć łokieć w rękę, męczyć się nad warsztatem lub książką i przytem cierpieć niedostatek, mieć wciąż wesołą i szczęśliwą przeszłość w pamięci, a przed oczyma biedę, lament i grób na obcéj ziemi. Kto samochcąc wychodzi z ojczyzny w celu zarobku lub rozrywki, temu wszystko łatwe i piękne się zdaje, ale nie tak tym, co wyjść musieli, a wrócić nigdy nie mogą, zerwawszy wszelkie stosunki z tem, co im było drogie. Musi to być położenie okropne — mnie się zdaje, żebym zwaryował. To też bardzo dużo z nich waryuje i na suchoty umiera, a część większą jeszcze tylko nadzieja utrzymuje przy życiu i zdrowiu. Choć na pozór wielu ma twarz wesołą, ale naruszyć tylko tę strunę, wspomnieć położenie, lub kraj, co opuścili, to widać, co każdy z nich czuje. Nie tak łatwo, jak sądziłem, tutaj się aklimatyzować, bo między nami a Francuzami w każdym względzie przedział ogromny. Człek wszędzie prawie żyć może, ale nie wszędzie mu dobrze, tylko tam, gdzie go rozumieją i równie jak on myślą“.
Emigracya ówczesna składała się z ludzi twardych, zdrowych fizycznie i umysłowo: niejeden z wychodźców żył ze szczupłego żołdu 33 franków miesięcznie, wypłacanego przez rząd francuski, a wyglądał czerstwo i chodził z uśmiechniętą twarzą. Składki, zbierane na emigrantów, nie zawsze dochodziły przeznaczonego celu. Z listów Marcelego dowiadujemy się, że demokratyczna część emigracyi prawie nic ze składek nie otrzymywała.
Strona:Antoni Danysz - Ś.p. Marceli Motty.pdf/34
Ta strona została przepisana.