z ust jego, ale, słuchając go z natężeniem, spostrzegłem że, uwikławszy się w zdaniu jakiem, nie kończył go, przeskakując do innego bez przerwania toku.“
„Co do rzeczy zaś, o których prawił, tego w całości nie skleję. Były to, ile pamiętam, jakieś dziwne fantazye religijne, filozoficzne, historyczne, o nieustannem i bezpośredniem działaniu Boga na świat, o kolumnach białych i czarnych duchów, które, ciążąc niewidzialnie na ludziach, ciągną ich bezwiednie do dobrego lub złego i które modlitwą zbliżyć do siebie lub oddalić trzeba; daléj o przeznaczeniu narodu żydowskiego, francuskiego i polskiego, które zbawić mają ludzkość i doprowadzić ją do jedności i doskonałości w wierze i duchu. Szczególnie naród polski, który najwięcéj wycierpiał, będzie owym wybranym przodownikiem, jeżeli pójdzie za głosem mistrza, którego Bóg zesłał, aby go rozbudzić i poprowadzić drogą przeznaczeń.“
„Tem ile pamiętam, główne myśli tonęły w nawale niejasnych, mistycznych, poetycznych i zagmatwanych sentencyi i obrazów; dość, że przy końcu byłem tem wszystkiem tak oszołomiony, zwłaszcza że koło mnie dziwne działy się rzeczy. Mickiewicz, który tuż przy mistrzu, jak go potem nazywano, stał wyprężony z założonemi na tył rękami, głową do góry podniesioną, wzdychał głęboko i głośno; większa część przytomnych była przejętą silnem wzruszeniem lub zapałem; doktor Bońkowski płakał jak dziecko, Kołysko, wielki pan litewski i jeden z dawniejszych lwów warszawskich, zemdlał zupełnie, a wreszcie pani Mickiewiczowa i panna Dejbel padły do nóg Towiańskiego, jęcząc i łzami zalane.“
Scena ta dziwne wrażenie zrobiła na Marcelim Mottym. Nie mógł pojąć szału i zachwytu, jaki ogarnął zgromadzonych po przemowie Towiańskiego. Mimowoli pytał się siebie, kto tu jest przy zdrowych zmysłach, a kto postradał rozum: czy ci, którzy korzyli się przed fantazyami litewskiego proroka, czy on, który widział w tem wszystkiem objawy chorobliwego umysłu. Skeptycyzm jego podzielał tylko jeden z towarzyszów t. j. Sokolnicki. Trzéj inni zrazu milczeli, niebawem jednakże zaciągnęli się w szeregi Towiań-
Strona:Antoni Danysz - Ś.p. Marceli Motty.pdf/39
Ta strona została przepisana.