sądź więc teraz, żeby to wszystko było czczem marzeniem (może aluzya do aegri somnia). Oj! uchowaj Boże! zaprawdę Ci powiadam, że, gdyby mi było dozwolone w téj chwili oddać Ci to, jak jest rzeczywiście, tobyś padł jak długi i, skoroby Cię wszystkie zmysły odstąpiły, tobyś dopiero ujrzał promień łaski oświecającéj Ciebie całego. Wiem, że Cię tam nic nie mogło wesprzeć na naszéj drodze, gdyż my nic nie piszemy, kiedy wszystkie pisma emigracyjne są przeciwko nam i błotem starają się nas kalać. Panie odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią. Są to wszystko widzimisia, które nakręcają według swojéj namiętności i nie chcą wiedzieć, że ich rozumy są niewystarczające, a niechcąc się poprawić, upornie obstają przy swojem błocie i stawiają swoje kiepskie ja przeciw odwiecznéj prawdzie, co jest największą obrazą Majestatu Bożego i przyczyną opłakanego ich stanu. Niepodobna Ci o tem pisać, Ty sam to czujesz, jak tylko zajrzysz do tajników wnętrza swego“.
Te słowa pisał Marszewski w dwa lata po wystąpieniu Towiańskiego. Ale nie od rzeczy będzie tu dodać, że kiedy prof. Antoni Małecki (od którego mamy tę wiadomość) w r. 1867 ogłosił drugi tom swego dzieła o Słowackim, w którym mówi o ujemnym wpływie Towiańskiego na poetów naszych, otrzymał z tego powodu od jakiegoś spóźnionego Towiańszczyka bezimienny list z pogróżkami.
Z Mickiewiczem Marceli Motty się zapoznał, ale nie zbliżył się do niego. W r. 1842 Mickiewicz zupełnie był oddany sprawie Towiańskiego i przyjmował u siebie tylko jego zwolenników. W ogólności osobistość jego nie budziła w tym czasie w ludziach stojących po za towiańszczyzną tego zapału, co poprzednio. Twórczość jego ustała, a wykłady w Collège de France osłabły tak co do treści, jak co do formy. Marceli Motty widywał na wykładach o literaturze słowiańskiéj samych Polaków, którzy profesorowi zostali wierni, francuscy słuchacze już się byli cofnęli. Mickiewicz opuszczał często wykłady, a przejęty treścią zaniedbywał francuskie wysłowienie. Marceli Motty pisał jego wykłady i odnośny zeszyt przesłał przez Jędrzeja Mora-
Strona:Antoni Danysz - Ś.p. Marceli Motty.pdf/44
Ta strona została przepisana.