Strona:Antoni Danysz - Ś.p. Marceli Motty.pdf/50

Ta strona została przepisana.

do akademii lasowéj w Neustadt-Eberswalde pod Berlinem, gdzie przebywał aż do początku roku 1848.
Studya w Eberswaldzie, które zamierzał uzupełnić w akademii lasowéj w Tarancie, przerwały wypadki marcowe r. 1848. Pomimo swéj woli i wbrew usposobieniu został Marceli Motty wciągnięty w ruch rewolucyjny. Skoro wieść o wypadkach berlińskich dostała się do spokojnego Eberswalde, wyruszył natychmiast do Berlina, niespokojny o młodszego brata Stanisława, który tamże słuchał prawa. Było to 19 marca. Tego samego dnia poszedł z bratem wieczorem na zebranie, zwołane przez jednego z Polaków. Na tem zebraniu uchwalono wysłać do króla petycyą o uwolnienie z Moabitu Polaków, więzionych za wypadki r. 1846. Petycyą ułożono na miejscu i tego samego dnia późnym wieczorem wręczono w zamku królewskim. Deputacya, która zawiozła petycyą, składała się z Wojciecha Cybulskiego, żyda poznańskiego dr. Remaka, docenta medyny, i Marcelego Mottego. Deputacya nie została przyjętą, a petycyą odebrał książę Wilhelm Radziwiłł. Nazajutrz więźniowie zostali wypuszczeni z Moabitu.
Bezpośrednio potem przyjechał do Poznania i zastał w mieście rodzinnem serdeczne bratanie się żywiołu polskiego z niemieckim, gotujących się do wspólnéj wyprawy przeciwko Rosyi. Zbierające się wojsko miało tworzyć przednią straż téj wyprawy. Krótko przed potyczką miłosławską został wysłany za wspólnem porozumieniem klubu polskiego i komitetu narodowego wraz z Leonem Szumanem i Griesingerem w deputacyi do Miłosławia, aby spowodować Mirosławskiego do unikania zbrojnego starcia i odczekania układów. Poselstwo to, jak wiadomo, nic nie wskórało, bo w kilka dni potem nastąpiła katastrofa pod Miłosławiem.
Kiedy Marceli Motty przyjechał z Eberswalde na Wielkanoc roku rewolucyjnego do Poznania, dwa dni przedtem Hipolit Cegielski zaczął wydawać „Gazetę Polską“. Była to pierwsza kreacya konstytucyjna, a więc niecenzurowana. Cegielski spieszył się skorzystać z wywalczonéj co dopiero wolności prasy i rozpoczął wydawnictwo „Gazety Polskiéj“ bez wszelkich przygo-