Strona:Antoni Danysz - Ś.p. Marceli Motty.pdf/53

Ta strona została przepisana.

cztery niższe klasy miały osobne oddziały polskie, a i w wyższych połowy przedmiotów uczono po polsku. Do grona nauczycielskiego weszli z Polaków: Motty, Szafarkiewicz, Gładysz, Zaborowski, Studniarski, Köhler, Jaroczyński, przez kwartał znalazł tu także przytułek wypędzony wówczas bez podania powodu z Krakowa profesor uniwersytetu Jagiellońskiego dr. Antoni Małecki. Dalsze losy urzędnicze Marcelego Mottego były odtąd stale związane z szkołą realną. Jako wynagrodzenie niejako za długie intermisticum w służbie rządowéj otrzymał od razu pierwszą posadę między wyższymi nauczycielami. Uczył języka łacińskiego, francuskiego i historyi, kochany i szanowany przez uczniów dwóch narodowości i trzech wyznań. Ten sam takt, jaki się odznaczał w pożyciu z dorosłymi, przeniósł na obcowanie z niedorosłymi. Często mówił nieżartobliwie, że względność jego dla uczniów rozmaitych wyznań stoi w odwrotnym stosunku do sympatyi, jaką czuł dla tychże wyznań. Metoda, jaką się posługiwał, była metodą ogólnie w szkołach za jego czasów panującą. Mniéj wykładał, więcéj zadawał, nie oszczędzając w tym względzie młodzieży i uważając pamięć za główny wehikuł kształcenia. Ale to, co młodzieży podawał, odznaczało się rzadką jasnością i wielką trzeźwością myśli. Jakiegoś frazesu ku ozdobie rzeczy nie posłyszał od niego uczeń. Przez obejście towarzyskie, wytworne choć proste, przez niezniżanie się do płytkiéj drobiazgowości, przez traktowanie zawodu z wyższego punktu widzenia, otoczył się nimbusem rzetelnéj powagi i czci, tak że uczeń nawet myślą nie śmiał jemu ubliżyć. Cześć ta drogą spadku przechodziła z ojców na synów.
Utrwaliwszy sobie stanowisko, wrócił Marceli Motty po dziesięcioletniéj przerwie do swych dawniejszych studyów i zabrał się do przekładów poetów starożytnych na język polski. Zaczął od Wergiliusa. W roku 1852 przetłomaczył niejako na próbę jego eklogi. Po niestrawnych Pasterkach Jezuity Nagurczewskiego było to, o ile wiemy, pierwsze tłomaczenie sielanek mantuańskiego poety. Następnego roku wydał w Spra-