niach wielkopolskich, sprzedających wsie Niemcom i zawożących z grzeczności otrzymane pieniądze do kraju, z którego wyszły — ale gorzka nieraz prawda osłodzona jest powabem lekkiéj formy. Autor, chwyciwszy się tak późno feljetonu, rozwinął od razu tkwiący w sobie talent do tego rodzaju lekkiéj literatury. Podczas bowiem gdy u innych feljetonistów artykuły z czasem słabną i dowcip się wyczerpuje, listy Wojtusia co do wartości idą stale w górę. Dla wykwintności formy interesują one jeszcze dzisiaj po trzydziestu kilku latach, chociaż sprawy w nich omawiane przestały być dla nas aktualnemi. Dowcip autora zdaje się niewyczerpany, każdy list wprowadza nowe motywy, choć ogólny ton zostaje ten sam. Co zaś największą jest zaletą listów Wojtusia, to jest, że dowcip w nich zawarty jest zupełnie naturalny, płynący bez natężenia, nie mający w sobie nic sztucznego i naciąganego. Czytelnik czuje, że autor nie chciał być dowcipnym, ale że posiada wrodzony dowcip, którym wedle potrzeby rozporządza. List Wojtusia, opisujący sen panny Mimi, mdlejącéj na widok nożyc, któremi Magnuszewicz zabiera się do obcięcia jéj przydługiego ogona przy sukni balowéj przed wejściem na salę bazarową, zostanie zawsze perłą humoru polskiego.
Na ten czas przypada także przekład komedyi Arystofanesa. Przy dość ogólnym wstręcie Polaków do uczenia się języka greckiego, Arystofanes jest autorem w Polsce mało znanym. Komedye jego, zabarwione kolorytem ludowym, ulicznym, brukowym, wymagają głębszéj znajomości języka greckiego, jaką nawet nie każdy filolog rozporządza. Dla tego tłomaczenie Arystofanesa jest więcéj pożądane, aniżeli każdego innego starożytnego autora. Trudność przekładu Arystofanesa na język polski jest większą, niż przy przekładzie tegoż autora na inne języki, ponieważ język nasz nie znosi składanych wyrazów, bez których przekład Arystofanesa prawie obejść się nie może. Marceli Motty odważył się na przekład wszystkich jedenastu komedyi. Na początek wydrukował w Rocznikach Towarzystwa Przyjaciół Nauk na rok 1866 Chmury, a gdy te przez krytykę z uznaniem zostały przyjęte, zachęcony powo-
Strona:Antoni Danysz - Ś.p. Marceli Motty.pdf/60
Ta strona została przepisana.