Strona:Antoni Danysz - Ś.p. Marceli Motty.pdf/64

Ta strona została przepisana.

Do dolegliwości wieku Marcelego Mottego przyłączyły się także cierpienia moralne. W spokojny dom jego zaczęły uderzać żałobne gromy smutku. Kochające serce ojcowskie musiało przecierpieć stratę trzech dorosłych córek zmarłych w kwiecie wieku. W roku 1893 umarła mu żona, a w dwa lata potem syn Władysław, znany ze swych prac w zakresie beletrystyki i sztuki współpracownik „Dziennika Poznańskiego.“
Przeciw uczuciu osamotnienia ratował się pracą. Jakoż w roku 1896 wydał tłomaczenie wszystkich dzieł Horacego. Bezpośrednio potem zabrał się do tłomaczenia Metamorfoz Owidyusa, które doprowadził do początku jedenastéj księgi. W listopadzie roku 1896 przestał udzielać lekcyi w szkole p. Danysz.
Dużo jeszcze możnaby pisać o czynach dobroci i szlachetności Marcelego Mottego, o tem, jak dom jego za współdziałaniem zacnéj jego małżonki przez długie lata był posterunkiem miłosierdzia w Poznaniu, jak duchowo i materyalnie krzepił niedolę ludzką — zbyt to rzeczy jednak świeże w rocznikach dziejów miasta, aby je przypominać trzeba.
Śmierć, której od dawna sobie życzył, zabrała go 17 stycznia 1898 roku.
Vita optanda est, ut aliquid vita dignum efficiamus, powiedział Seneka.
Osiemdziesiąt lat życia, spędzonego na pożytek społeczeństwa, daje mu prawo do wdzięcznéj pamięci!