Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

poduszki wyciągnął duży rewolwer Nagana. Spokojnie otworzył go, wytrząsnął na dłoń naboje, wysypał je do kieszeni, a rewolwer położył na poprzedniem miejscu.
— Przepraszam... — mruknął przytem.

Mur miejski w Laojanie.

Obecni porozumiewawczo spojrzeli po sobie. Szybko włożyłem rękę do kieszeni tużurka, gdzie spoczywał Browning, ale Własienko odrazu zgasił namiętności naszych przeciwników. Schylił się i podniósł ciężką ławkę drewnianą, a uczynił to z taką czarującą gracją i czyniącą wrażenie łatwością, że ponura czwórka opuściła oczy ku ziemi i nie ruszała się z miejsca.
— Więc daję trzy dni do namysłu — powtórzyłem,