przez miasto, kierując się na południe. Jeżelibym tam znalazł duże plantacje bobu, Chińczycy z łatwością mogliby mi go dowozić na swoich jednomasztowych żaglowych dżonkach, płynąc z prądem rzeki.
Miałem wskazówki, że w okolicach miasta Boduno, leżącego na prawym brzegu Sungari, mogę znaleźć zawsze obszary plantacyj bobów-soja. Wobec tego, korzystając z okazji, że z Charbina odchodził właśnie parowiec „Pogranicznik“ na południe, postanowiłem na nim popłynąć do Boduno, gdzie Sungari tworzy olbrzymi łuk, zmieniając nagle swój zachodni kierunek na wschodni. Rzeka wyryła tu sobie łożysko w miękkich pokładach „lössu“, tej, tak charakterystycznej dla Chin, żyznej gleby.
Płynęliśmy więc przeciwko wartkiemu prądowi potoku żółtej wody, podmywającej brzegi. Często zdarzało się widzieć olbrzymie bryły gliny, z pluskiem padające do wody; czasami osuwały się znaczniejsze części brzegu wraz z krzakami i drzewami, rzeka porywała je i niosła ku północy. Pomiędzy chińską dzielnicą Charbinu-Fu-dziadzia-niem a Boduno spotykaliśmy dość liczne wsie. Były to drobne osady chińskie, liczące po kilkanaście szarożółtych „fan-tze“, czyli chat, i z nieodstępną kapliczką, stojącą zwykle tuż przy brzegu rzeki w cieniu drzew. „Fan-tze“ były zbudowane z badylów „gao-lianu“, czyli prosa indyjskiego. Ten materjał budowlany jest bardzo pospolity w Chinach. Jest on bardzo podobny do łodyg naszej kukurydzy. Klatka z „gao-lianu“ oblepiona jest nazewnątrz i wewnątrz gęstą gliną, zmieszaną ze słomą; strzechę stanowią wiązanki tegoż gao-lianu, pokryte gliną i mocno ubite. O parę kroków od jednej ze ścian wznosi się zwykle stożkowaty, dziwacznej formy komin. Okna mają ramy z bambusu i są zaklejone przetłuszczonym papierem. Przez takie papierowe szyby leniwie sączy się
Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.