Ta strona została uwierzytelniona.
temu poecie belgijskiemu, Verhaerenowi, którego utwory dały mi w więzieniu dużo niezapomnianych chwil.
Wydawało mi się wtedy, że widzę nawet przyszłe losy tych ludzi, których dusze płonęły przed mojemi oczami i które mogłem badać, jak swoją własną. Nie realizowałem wtedy, myśląc w cichej, samotnej celi więziennej, tych wrażeń, nieuchwytnych odruchów własnej duszy, przesuwających się przed oczami niejasnych cieniów tego, czego jeszcze nie było. Gdy Verhaeren, palący się w wielkim ogniu nowej twórczości, zginął na ulicy, pozostawiając po sobie gorycz niesprawiedliwości losu i krzywdy, wyrządzonej przez ślepy przypadek całej ludzkości — przypomniałem sobie te czarne, beznadziejne chmury, przesłaniające blade, martwe oblicze poety, a wy-