Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.

lecz obmyśli dla nas, jako najbardziej czynnych działaczy i przytem Polaków, jakieś specjalne przykrości.
Łankowski, Piotrowicz i Czaki skorzystali z propozycji i szczęśliwie wyjechali do Japonji, a stamtąd na wyspy Hawajskie, a dr. Czaki nawet dalej, bo aż do Argentyny.
Mnie zaś ten projekt zastał w okresie opisanych wyżej dziwnych przeżyć, które pochłonęły mię całkowicie. Bałem się nawet myśleć o tem, że ten niezwykły stan duchowy może pierzchnąć, co byłoby dla mnie wielką, niepowetowaną klęską. Stanowczo odmówiłem ucieczki, ku rozpaczy moich przyjaciół.
Kosztowało mnie to drogo, lecz, doprawdy, nie żałuję tego teraz, gdyż udało mi się widzieć bezdenną otchłań nędzy i męki i obnażoną duszę człowieka, co daje zrozumienie, przebaczenie i pogodę myśli.
Po takich przeżyciach wewnętrznych już się nigdy nie mówi:
„Dobry lub zły człowiek!“ lecz:
„Człowiek, porwany dobrym lub złym prądem życia!“
Mimowoli wtedy, nie znając jeszcze mądrości Buddhy-Gotamy, przyszedłem do wniosku, który on sformułował tak poetycznie i mądrze:
„Człowieku! Możesz się wynieść wyżej od boga Indry i upaść niżej od robaka, czołgającego się w bagnie!“
Pozostałem więc w swojej celi i razem z milczącym, zamyślonym Nowakowskim pędziliśmy nasze dziwne nigdy niezapomniane życie.
Nowakowski, chociaż nie pytałem go o to, przeżywał to samo co ja, tylko, nie będąc zupełnie marzycielem, nie zastanawiał się nad tem.
Po kilku tygodniach, od chwili, gdy zauważyłem zmiany psychiczne, zaszłe we mnie, zacząłem cierpieć na bez-