Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/214

Ta strona została uwierzytelniona.

kapuśniak, w którym znaleziono kilka ugotowanych robaków. Zaczął się hałas, wymyślania, krzyki, bicie pięściami w stoły i drzwi, żądanie przyjścia naczelnika więzienia, oficera dyżurnego, prokuratora, omal, że nie samego cara. Gdy taki hałas podniosą dwie setki zdenerwowanych i podnieconych ludzi, robi się koncert nie do zniesienia. Zbiegło się wszystko, co żyło, do ostatniego żołnierza i nawet pomocnika kucharza. Przechodnie na ulicy, zwabieni krzykiem w więzieniu, zatrzymywali się zdumieni. Nastraszeni dozorcy w popłochu nie zamknęli drzwi, prowadzących na podwórze. Na placówkach pozostali tylko żołnierze, stojący na warcie poza ogrodzeniem.
Arsenjew bacznie obserwował wszystko, a gdy władze stłoczyły się w najbardziej zaludnionej i hałasującej celi, wyślizgnął się i niepostrzeżenie wyszedł na podwórze. Podskoczywszy, uczepił się ręką za wierzchołek płotu i spojrzał wdół. O dwa kroki dalej stał żołnierz i gapił się na okna hałasującego więzienia. Za ogrodzeniem znajdował się wtedy plac, porośnięty wysokiemi chwastami i gęstemi krzakami.
Arsenjew nagle przeskoczył przez ogrodzenie i upadł tuż przed zaskoczonym tem żołnierzem, który z przerażenia upuścił karabin na ziemię.
Po chwili zbieg dopadł już krzaków, i dopiero wtedy buchnął strzał karabinowy i rozległy się trwożne gwizdki innych posterunków.
Arsenjew znikł bez śladu, żołnierz zameldował o wypadku, został oddany pod sąd i skazany na 4 miesiące więzienia. Nic nigdy nie słyszałem o dalszych losach śmiałego zbiega. Czy udało mu się ukryć przed ścigającemi go władzami, czy schwytały go i straciły, jako już skazanego na śmierć i jeszcze bardziej, jako zbiega, po-