— Ja! — powtórzył z mocą i przekonaniem. — Bo to przecież ja sam zbudowałem kryminalne więzienie w dzielnicy handlowej Charbina i teraz tam sam siedzieć będę! Czyż to nie ironja losu, nie drwiny życia?
Energicznie splunął i znowu zaczął biegać po celi, sapiąc i mrucząc.
Nie mogłem się wstrzymać od serdecznego śmiechu.
Istotnie, życie nie mogło spłatać lepszego figla budowniczemu więzienia!
Przykrość ta ominęła jednak mego przyjaciela. Przygotowanie więzienia kryminalnego dla umieszczenia w niem aresztantów politycznych przeciągnęło się, a 5 kwietnia 1907 r. Nowakowski i kilku jeszcze naszych towarzyszy niedoli skończyli swój termin i zostali wypuszczeni na wolność, gdzie czekały na nich inne prześladowania urzędników i żandarmów carskich.
Pozostałem w swojej celi zupełnie samotny.
Narazie brakowało mi zgarbionej postaci siwego i milczącego Nowakowskiego, tęsknota nieraz szarpała mi serce i mózg, lecz wkrótce wszystko to zatonęło w jakiejś dziwnej, tępej obojętności na własne przeżycia moralne i fizyczne.
Jest to takie uczucie, jakgdyby człowiek na pewien czas wykreślił siebie z życia, wpadł w stan letargu, chwilami tylko budząc się poto, aby pogrążyć się w jeszcze głębszy i cięższy sen bez marzeń i zjaw przeszłości. Tem się objaśnia, dlaczego więźniowie czasami przez długie lata dobrowolnie nie zabierają się do żadnej roboty, stale odczuwając, niby wiedzeni instynktem, że czas wykreślenia ich z życia państwa i społeczeństwa jeszcze nie minął. W tem zawiera się największy, demoralizujący wpływ więzienia. Po letargu, o którym wspomniałem, człowiek rzadko potrafi szybko przejść, odzyskawszy wolność, do
Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/226
Ta strona została uwierzytelniona.