których część była materjałem do niniejszej książki. Napisałem kilka nowel fantastycznych, które odrywały mnie od szarości dnia powszedniego, pozwalając zagłębiać się w nieznane kraje i światy, do których wprowadzała mnie wyobraźnia.
Zresztą pracowałem w założonym przez siebie ogrodzie, kilka razy dziennie używałem przechadzek, prowadziłem pogadanki z więźniami i uprawiałem gimnastykę. Przez okno celi słyszałem rozmowy więźniów z dwóch sal drugiego piętra, wchodziłem do cel aresztantów i bardzo prędko całe życie więzienne było przede mną jak na dłoni; znałem je do najdrobniejszych szczegółów, przenikałem dusze ludzi zamkniętych w tych murach, rozumiałem ich mękę, rozpacz, nadzieję i radość, starałem się dopomóc im, dodać im otuchy, pocieszyć ich, oddziałać na twarde, jak kamień, sumienia i pchnąć ich na inną drogę życia.
Nieraz śmieli się ze mnie starzy aresztanci, lecz naogół lubili mnie i z widoczną przyjemnością rozmawiali ze mną. Nieraz dawali mi upominki. Były to przeważnie bardzo misternie i artystycznie wylepione z chleba figurki i całe sceny z życia aresztantów: ludzie w kajdanach, popychający wózki z węglem, zbiedzy w lesie