Drużynin był jednym z tych ludzi, których rzeczywistość rosyjska nieraz przerabiała na złoczyńców.
Był to prosty chłop, myśliwy syberyjski.
Pewnego razu, gdy powracał z polowania, został na drodze schwytany przez policję i oskarżony o to, że brał udział w napadzie na pocztę. Żadnych dowodów prócz tego, że szedł z karabinem tą samą drogą, na której uczyniono napad, nie było, jednak sędzia śledczy kazał go zamknąć do więzienia na cały czas śledztwa. Śledztwo szło powoli i po roku beznadziejnego przebywania w więzieniu Drużynin uciekł, przy pościgu zranił dwóch żołnierzy, został zakuty i wrzucony zpowrotem do więzienia, mając już dwie sprawy sądowe. Gdy go poznałem, upływał już piąty rok jego pobytu w więzieniu. Czasami zrywała się w nim rozpacz, a wtedy miotał się, jak rozwścieczone zwierzę, napadał na dozorców, i w rezultacie znowu nakładano mu kajdany.
Zresztą władze więzienne lubiły Drużynina, bo zwykle był grzeczny i spokojny. Naczelnik więzienia w rozmowie ze mną nawet wyrażał przekonanie, że Drużynin niesprawiedliwie cierpi w więzieniu, gdyż jest ofiarą omyłki sądowej.
Po skończonym hałaśliwym, jak zwykle, i męczącym dniu zapadł mrok i wkrótce w celach zapalono lampy. Gdy aresztanci otrzymali kolację, nagle ciszę przerwał świst przeciągły. Tylko potężne piersi mogły wydać taki długi, przeraźliwy dźwięk.
— To Łapin — szepnął jeden z „Iwanów“, porozumiewawczo mrugając na innych.
— Trzeba się przygotować — dodał inny i, podszedłszy do drzwi, wrzasnął w korytarz:
— Muzyka i teatr!
Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/256
Ta strona została uwierzytelniona.