który mu pomagał, usłyszał odgłos nóg Drużynina, który skoczył na podwórze. Tu się mieściła zarzucona studnia dokąd wychodziły rury ogrzewania centralnego.
Aresztant przygiął i doprowadził do porządku kratę i po chwili cała czereda więźniów z kubłami powróciła do cel. Sprawdzanie obecności aresztantów odbywało się zawsze podczas kolacji, więc dopiero nad ranem władze mogły zauważyć zniknięcie Drużynina. Na jego posłaniu na pryczy leżała postać ludzka, szczelnie osłonięta kocem. Były to różne szmaty i rupiecie aresztanckie, z których uczyniono kukłę, przypominającą kształt ludzki.
Tymczasem zbieg, zeskoczywszy na ziemię, szybko odsunął zgniłe deski, któremi była pokryta studnia, opuścił się na rękach, trzymając się za zrąb, i namacawszy nogami otwór kanału z leżącemi w nim rurami, wśliznął się do wąskiego tunelu. Długo czołgał się w nim, ocierając się bokami o ściany i uderzając głową o sklepienie. Czasami, gdy widział przecinające ciemności, jasne pasma światła na ziemi, posuwał się ostrożniej i wolniej. Czynił tak, bo wiedział, że to przebija światło przez szpary w podłodze, a nie był pewny, czy sunie pod podłogą celi aresztanckiej czy biura więziennego, lub mieszkania któregoś z dozorców. Przy jednej ze świecących się szpar zatrzymał się, gdyż zawadził głową o wbitą przez kogoś drzazgę.
Ostrożnie zapukał w deski podłogi.
Usłyszał ciężkie stąpania, brzęk wlokących się kajdan i gruby, stłumiony głos:
— Leć! Nikt nie zauważył.
Był to głos Łapina. On to wynalazł ten kanał z rurami, siedząc w podziemnej celi, przepełzł go cały, zrobił odnogę w stronę muru, wykopawszy krecią norę w ziem nie dla siebie, bo nie mógł uciekać, będąc skuty na rę-
Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/258
Ta strona została uwierzytelniona.