W kwadrans później do cel i sal zaczął zaglądać strwożony naczelnik więzienia i pytać, czy książę nie zostawił tu swego pugilaresu z pieniędzmi i dokumentami. Jednak nigdzie zguby nie odnaleziono.
Gdy zmieszany i niezadowolony książę, opuszczając więzienie, przechodził przez podwórze, kierując się wraz ze świtą ku bramie, „szanowny staruszek“, Sałow, podbiegł do okna i, cisnąwszy pugilares, krzyknął przeraźliwym głosem:
— Łap swój pugilares, psie ślepy! Ciu! Ciu!..
To „ciu“ odrazu zapaliło wszystkich więźniów. Zewsząd ozwały się te „ciu“, któremi aresztanci wyrażają swoją nienawiść i pogardę dla władz. Więzienie zamilkło dopiero wtedy, gdy za odchodzącym, okradzionym dygnitarzem zamknęła się furtka bramy więziennej.
Później dowiedziałem się, że „szanowny staruszek“ wyrzucił tylko sam pugilares, całą jego zawartość, a więc pieniądze i dokumenty pozostawiwszy sobie. Ale „patrjarcha“ był wielkim mistrzem, i Szirinskij dopiero w hotelu przekonał się, że został doszczętnie okradziony, gdyż Sałow wyciągnął mu zegarek z dewizką i brylantową spinkę z krawata. W więzieniu, naturalnie, nikt z władzy nie wiedział, kto dokonał kradzieży. Zarządzono rewizję,