Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/278

Ta strona została uwierzytelniona.

nierzy. Wprawne ucho wyczuwało jednak „wołynkę“, — sztucznie zaaranżowaną awanturę. Domyśliłem się, że ma się w tej chwili odbywać ucieczka, i nie omyliłem się!
Tejże nocy podczas straszliwego hałasu, który podniosła cela Gruzinów, a z nią, jak zwykle, całe więzienie, Jastrząb, Eristow i jego towarzysze „wylecieli“ poza mury więzienne.
Miał przeczucie Jastrząb, ten „książę więzienia“, gdy powiedział do aresztantów:
— Żegnajcie! Nie wypada takim hetmanom, jak ja, pozostawać z robakami.
Zbiegów zaraz nie złapano, gdyż nazajutrz podczas przechadzki aresztantów przez mur przerzucono drewnianą litrową baryłkę ze spirytusem. Na jednej stronie baryłki było wydrapane nożem słowo „Kaukaz“, a na drugiej zamaszysty podpis:
„Jastrząb“.
Baryłka nie doszła do rąk aresztantów, gdyż podniósł ją stojący na warcie żołnierz i zaniósł do kancelarji więzienia. Były to bilety wizytowe rycerskich Gruzinów — książąt kaukaskich i groźnego wodza bandytów, „księcia więzienia“.


ROZDZIAŁ CZWARTY.
MIŁOŚĆ W KAJDANACH.

Wszędzie, gdzie się mogą spotkać mężczyzna i kobieta, czy to w wielkich, pięknych miastach, czy na samotnej wyspie, czy nawet w więzieniu, gdzie w dzień i w nocy rozlega się brzęk kajdan, — przylatuje skrzydlaty Eros, piękny Kupido, uzbrojony w łuk i strzały. Wypuszcza je w serca ludzi, niebaczny na to, co niosą te