z nich zaś prawie każdy chciał usłyszeć głos kobiety, zwrócony do niego wyłącznie. Stąd powstawały kłótnie, sceny zazdrości, walki, w których posługiwano się nietylko silnemi pięściami, lecz i nożami. Po przybyciu kobiet, szpital więzienny wkrótce zapełnił się rannymi aresztantami. Jednocześnie jednak zauważyłem, że atmosfera stała się czystsza. Już nie rozlegały się bez przerwy w dzień i w nocy dzikie, ohydne wymyślania i przekleństwa. Ludzie mówili glosami cichemi i skupionemi, nie śpiewali brudnych piosenek, nie opowiadali sobie nieprzyzwoitych, tchnących zgnilizną, historyjek. Obecność kobiet dawała się wyczuwać na każdym kroku. Ich oczyszczający i uszlachetniający wpływ na mężczyzn odrazu wydał skutki. O ile aresztanci stali się czystszymi moralnie, o tyle też fizycznie zaczęli więcej dbać o siebie. Rzadko już można było spotkać nieumytych, nieuczesanych, pół-ubranych, zupełnie zaniedbanych osobników. Zdawało się, że się więzienie odrodziło.
Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/283
Ta strona została uwierzytelniona.