Władze były przekonane, że ktoś przerzucił baryłkę z wódką przez mur, co się zdarzało, a czego warty często nie spostrzegały. Powoli wszyscy się uspokoili i przeszli nad tem do porządku dziennego.
Następnej niedzieli powtórzyło się ściśle to samo i tak trwało przez trzy tygodnie, aż wreszcie pewnej niedzieli po powrocie z cerkwi odprowadzono „nabożnych“ do kancelarji i poddano rewizji osobistej. Wtedy cała sprawa wyjaśniła się ostatecznie. Okazało się, że między aresztantami był „przemytnik alkoholu“. Był nim Gruszko. Gdy mu kazano rozebrać się, bardzo się zmieszał. Zrzucił wreszcie swoje więzienne szaty i wtedy okazało się, że jest okręcony grubą kiszką gumową, napełnioną alkoholem. Opowiedział szczerze wszystko. Gdy aresztantów i żołnierzy częstowano i zasypywano gradem pytań, organizatorzy tej manifestacji nalewali do „kiszek“ trzeźwego, bogobojnego Gruszki najmocniejszego alkoholu. Gruszko sprzedawał go potem w więzieniu za gotówkę i miał znaczny procent z tego business’u.
Rzecz prosta, że po zdemaskowaniu pielgrzymek do cerkwi pijaństwo znikło, a Gruszko długo „odpoczywał“ w lochu za karę.
Inny znowu przyjaciel sympatycznego „bibljotekarza“ — Michał Nikołow był skazany na dwa lata za włóczęgostwo i ciągłe zmiany nazwiska i dokumentów. Wysoki, chudy, już niemłody, zawsze był zgarbiony i zamyślony. Twarz miał wymizerowaną i ostrą, ale w tej naogół nieprzyjemnej twarzy pałały olbrzymie, czarne oczy. Mówił basowym, powolnym głosem i nigdy się nie uśmiechał. Spokojny i rozsądny — nikomu nie przeszkadzał i wcale na siebie nie zwracał uwagi. Można było tylko dziwić się niemądremu artykułowi prawa, karzącemu więzieniem takie typy, jak Nikołow, typy w Rosji,
Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/313
Ta strona została uwierzytelniona.