rzeczy, że poturbowani „Iwany” boki sobie ze śmiechu zrywają!
Po obiedzie poszedłem przyjrzeć się nowej osobistości, tak wspaniale przedstawionej mi przez usługującego aresztanta.
Zastałem go siedzącego na taborecie i spokojnym, melodyjnym głosem coś opowiadającego niedawnym wrogom, którzy ryczeli ze śmiechu. Człowiek ten był wysoki, nieco zgarbiony, o łagodnej twarzy, szerokich barkach i wypukłej piersi.
Wkrótce opowiedział „zabawną historję” dostania się do więzienia.
— U siebie, w kraju, słyszałem, że na Syberji dobrze płacą robotnikom kolejowym, więc przyjechałem. Istotnie, wkrótce już zacząłem zbierać trochę zbywających pieniędzy, pozwoliłem więc sobie nato, aby marzyć, jak to kupię trochę ziemi dla swoich starych rodziców, a później i sam osiądę. Jestem ślusarzem, więc poza warsztatami kolejowemi pracowałem jeszcze w mieście. Żadnej pracy nie bałem się, wszystko robiłem i ciułałem grosze. Pewnego razu w niedzielę wyszedłem na stację, aby popatrzeć na przejeżdżającą kurjerem publiczność. Gdy pociąg się zatrzymał, z wagonu pierwszej klasy wyszedł bardzo elegancki pan, obejrzał się i podszedł do mnie. Zapytał, co tu robię, a gdy dowiedział się, że mieszkam i pracuję, bardzo się ucieszył i poprosił, abym przechował walizę dla jego znajomego, który po nią do mnie się zgłosi. Dał mi za tę przysługę 25 rubli. Byłem bardzo szczęśliwy, zaniosłem walizę do domu i oddałem później innemu panu, który się o nią upomniał. Powtarzało się to parę razy w tygodniu, zarabiałem doskonale, ale daję wam słowo uczciwego aresztanta, że nie podejrzewałem nawet, co się dzieje! Dopiero po paru
Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/340
Ta strona została uwierzytelniona.